Strona Główna
Chat
Regulamin pokoju
Słownik pojęć
Galerie
Linki
Opowiadania
Forum
Archiwum
Kontakt

znaleziono w literaturze

 


 
 

Jest to fragment książki Guy.N.Smitha „Krwawa Bogini” z cyklu Sabat.       

 

- Długo zwlekałeś, nim zdecydowałeś się na kontakt ze mną.

Nie odrywała odeń oczu. Czuł się dziwnie nieswojo. Panowała nad nim jeszcze skuteczniej niż kiedyś. Poczuł delikatne mrowienie w krzyżu.

-Nie wiedziałem jak to właściwie między nami jest-stwierdził

Zabrzmiało to jednak nieprzekonywująco.

-Sądzę, że znałeś mnie wystarczająco dobrze.-kpiąco go upomniała. -Vince nigdy nie był w stanie niczego mi zabronić. Ten drobny incydent był wewnętrzną sprawą SAS.

-Ależ Vince mówił, co innego.

_Czasami mój drogi Vince ma ataki zaborczości.-zaśmiała się. – I potem muszę go za to karać. Nie pracuje już w SAS i jeśliby nawet wrócił w tej chwili, to nic nie mógłby nam zrobić. Jeśli stałby się kłopotliwy odesłałabym go do łóżka jak niegrzecznego chłopca. Gdyby się przy tym skarżył dostałby klapsa w pupę. Katriona odstawiła drinka. Podeszła do Sabata. Była wytworna: sposób, w jaki siadła obok niego na kanapie przypominał maniery damy. Piżmowe perfumy sprawiły, że Sabat poczuł zawroty głowy. Wiedział, że jest na straconej pozycji. Był znowu uczniem, który czeka na doświadczoną nauczycielkę, by wykonała pierwszy ruch.

-Tęskniłam za tobą Sabat.- Język musnął jego ucho. Policzki zetknęły się;  ich dotknięcie sprawiło,że stara blizna zaczęła pulsować.

-Mamy wiele do odrobienia.

Smukłymi palcami odebrała mu szklankę i postawiła ją na pobliskim stoliku. Po chwili ręka spoczęła na jego udzie. Doskonale wiedział dokąd ruszy stamtąd. Pragnąłby wszystko rozgrywało się szybciej. Dotknęła ustami jego ust. Były miękkie i czerwone. Kusząco dotykała nimi warg Sabata, a potem gwałtownie je przycisnęła. Jej język wszedł w jego usta. Katriona Lealan była już na nim. Jej drobne ciało pchało go do tyłu, aż wyprostował się na kanapie. Zamknął oczy. Poddał się. Drżał gwałtownie. Nie mógł niemal uwierzyć, że trzy lata erotycznych marzeń i wspomnień zmieniają się w oszałamiającą rzeczywistość.

Rozpięła mu ubranie. Gdy otworzył oczy zobaczył, że zsunęła jej peniuar; postrzegł ją teraz, jaką odczuwało ją również jego astralne ciało. Miała na sobie czarny skąpy biustonosz, pas i ażurowe pończochy. Mruknął z aprobatą. Jej twarz jednak nie uśmiechała się miękko. Rysy zaostrzyły się, gdy pożądanie brało górę nad samokontrolą. Jej usta schylały się ku niemu pragnęła go.

Sabat poczuł, ze porywa go huragan. Dominowała nad nim, ale jej język sunął już po jego pulsującym ciele. Drapała i gryzła. Drżał. W jego wnętrzu zaczęło się odliczanie. Które skończyć się miało eksplozją każdego nerwu. Obraz przed oczami zacierał się. Widział jedynie falę jasnych włosów. Przysłoniły jej rysy.

Eksplozja była jak tornado. Ręce i nogi Sabata wyprostowały się, całe ciało drgało w spazmach, tak jakby chciało zrzucić z siebie ludzką pijawkę. Osiągnął szczyt ekstatycznej góry. Poczuł, że spada na drugą stronę lekko sunąc w powietrzu. Podobnie czuł się, gdy podróżował w swym astralnym ciele, opadając lotem ślizgowym. Osłabiony i drżący lekko wylądował. Pragnąłby starczyło mu sił na powrót do rzeczywistości.

Karina uniosła się znowu była uśmiechnięta. Oblizywała wargi, jakby jej apetyt został zaledwie zaostrzony. Jej oczy zawęziły się znowu i Sabat poczuł się nieswojo. Był zupełnie bezradny. Panowała nad nim skuteczniej niż kiedykolwiek dotąd.

-Ta noc się dopiero zaczęła- szepnęła, zdejmując z niego ubranie.

Delektowała się wszystkim, co się przed nią odsłaniało.

-Chodźmy na górę i spróbujmy tych rzeczy, którymi nie cieszyliśmy się od tak dawna.

Boże, nigdy wcześniej nie czuł się tak osłabiony myślał idąc po schodach. Każdy stopień pokonywał z rzeczywistym wysiłkiem. Katriona jak dobre wino dojrzała z upływem czasu. Perspektywa najbliższych chwil była nieomal przerażająca. Zastanawiał się czy starczy mu sił.

Wyposażenie tego pokoju zasadniczo było podobne do piwnicy w domu Ilony, ale na pewno znacznie bogatsze. Pomieszczenie to był przecież rajem Katriony. Kationy tym miejscu mężczyzna pozbywał się wszystkiego, co posiadał, czołgał się przed nią i błagałby zostać jej niewolnikiem. nawet Sabat, a w myśli robił to już teraz oddawał ciało i umysł tej kobiecie, pragnąc by wymierzyła mu karę.

Katrona zmieniła się jeszcze bardziej. Jej uwodzicielski nastrój ten, który demonstrowała na dole prysnął. Teraz zastąpiła go złośliwość. Odwróciła się na pięcie. Zwisający pejcz trzymała w ręku.

- Nie wierzyłeś, że kiedykolwiek zdołasz mi wybaczyć, prawda?- warknęła.

Sabat poczuł, że się cofa. Przez moment żałował, że jeszcze tu jest. Lecz to było przez chwilę.

Katriona stała się znowu ucieleśnieniem jego wybujałych marzeń.

- Powiedz mi, co myślałeś o mnie od naszego ostatniego spotkania i co w tym czasie robiłeś!

Z pokorą bez wstydu Sabat wszystko jej opowiedział, a jego podniecenie znowu zaczęło narastać. Jego oddech stał się ciężki chrapliwy, lecz ciągle był słaby.- takiego Sabata znała jedynie Ilona i Katriona.

-Na kolana i błagaj o wybaczenie za to ze tak długo Cię nie było.

Pejczem uderzyła go mocno w twarz. Pod wpływem ciosu głowa odskoczyła mu mocno w tył.Poczuł nieopisany ból. Nie miał do niej żalu. Czuł się upokorzony. Upadł na kolana i z pochyloną głowa mamrocząc usprawiedliwienia błagał o wybaczenie. Był świadom tego, że jest to tylko wstępna gra.

Jego zmysły znowu drżały. Zatracił się zupełnie. Uderz mnie jeszcze raz. Katriono uderz mnie mocno!

Zdawała się czytać w jego myślach.Pod gradem bolesnych ciosów padł na wznak, błagając o więcej. Na moment przerwała i odeszła. Walczył z pokusą by otworzyć oczy, lecz opanował się. W takich sytuacjach zaskoczenie potęgowało odczuwaną rozkosz.

Zadźwięczał metal. Zadrżał mocniej. Nie stawiał jednak oporu, gdy wygięła mu ręce do tyłu. Poczuł zimną stal kajdan na nadgarstkach. Potem przyszła kolej na kostki. Skórzany but przygniótł mu żebra. Krzyknął głośno. Potoczył się po podłodze,  znowu poczuł kopnięcie.

Leząc na wznak z rękami i nogami w kajdankach, otworzył oczy. Widok kobiety zaszokował go. Katriona była naga, ale w skórzanych butach sięgających do połowy ud. Zachowywała się jak wściekła tygrysica. Rzucała niezrozumiałe przekleństwa. Jej oczy miotały błyski nieopanowanej nienawiści. Nie mógł wytrzymać jej spojrzenia. Zdarzył się to po raz pierwszy. Mimo wszystko była to tylko sadystyczna zabawa. Nie musiał udawać, że we wszystko wierzy.

- Ty bydlaku- jej słowa cięły boleśnie jak bicze. Ty bydlaku! Zranię cię tak, jak nikt nigdy cię nie zranił!

Podniecenia Sabata sięgało zenitu. Chciał, by wszystko działo się na raz. Nic się jednak nie zmieniło . Katriona stała wpatrując się w niego złowrogo… jej kształtne ciało wyraźnie drżało… z nieukrywanej wściekłości!

- Nie przyszedłeś tu z własnej woli…- gdy mówiła, jej głos był niewiele głośniejszy od szeptu.- O, nie Sabat, to nie pożądliwy kaprys ściągnął Cię tutaj. To ja ciebie wezwałam!

Wpatrywał się w nią. Jej słowa jak miecz cięły jego mózg, a pot, połyskujący na jego nagim ciele nagle zlodowaciał. Zdał sobie wreszcie sprawę jak zimno jest w tym przybytku. Z wszystkich niewygód, które Katriona szykowała dla swych kochanków, ta jedna dolegliwość nie pojawiała się jak dotąd nigdy. Cos było nie tak. Gdy spojrzał w jej oczy zrozumiał – wyraz wściekłości na jej twarzy nie był tradycyjną fazą gry miłosnej -nienawiść była prawdziwa.

 

 

 

 

Strona Główna | Chat | Słownik | Galerie | Linki | Opowiadania | Forum | Archiwum | Kontakt
© Copyright 2003-2005 BDSM World
All Rights Reserved.