poezje Nu:
wiersz pierwszy
Kiedyś ruszyłam w
daleką podróż z kuferkiem zbyt ciężkim od doświadczeń życia.
Twardość mojego ducha i Ja sama pomógł mi unieść walizę.
Fakt ciężko jest zwiedzać z takim tobołkiem...Nieznane i jakże magiczne
novum mistyki niedotkniętego kontynentu.
Jednak wyzwanie jest priorytetem, siłą i perpetum mobile mojej drogi.
Gdybym mogła to określić mianem tańca, to byłoby to najbardziej tajemnicze
tango...Ogień i chłód.
Pląs z eterycznym nieznajomym.
Smak drugiej strony lustra jest silniejszy od całokształtu mojego jestestwa.
Mnie przewodnika Swojej podróży.
Pytając raz po raz, codziennie patrząc w lustro i dotykając jego srebrnej tafli,
patrząc sobie w ciemne oczy, szukam odpowiedzi....
Czasami mam wrażenie,że zwierciadło jest lustrem weneckim....
Za jego kurtyną jest to, czego szukam....I tak ciężko jest mi to
uchwycić
Wiem, że za dużo czasu spędziłam na samotne spacery po dzikiej orientalności
zmysłów.
Zbyt dużo na patrzenie w puste, nieme i ślepe oczy innych.....
Zapewne, dlatego poszukuję...I chyba znajduję....tylko granicą jest
tafla niepewności...
Życie jest zawiłe jak Flamenco.
Żądza, oddanie tego smaku, niepokój, pokora.......taniec.
Ramiona jak skrzydła Orła.
Piersi jak rogi Byka.
Sylwetka jak Struna.
Wszystko to Ciało.
Zostaje dusza, myśli, spojrzenie......inne Ja.
Tańca do kufra nie włożyłam.
Poukładałam blisko siebie jak piękne szafirowe koszule.....teraz je ponownie
przymierzam.
Hmmmm....
Czy wiecie jak to jest, przebywać w jednym pomieszczeniu z Nim
Silniejszy i szybszy, czasami nieokiełznany, warczący i sprytniejszy.....
Mój jeden nieprzewidziany ruch, gest, tembr głosu...powoduje gniew.
Ja siedząca w kucki odrętwiała ze strachu, w jednym rogu, on po przekątnej
Patrzymy sobie w oczy, niema walka, walka o przetrwanie.
Zobowiązanie uległości....
Wiem,ze muszę być spokojna, nie mogę go sprowokować, tylko przemyślana łagodność
uratuje mnie od jego przemowy, po której mam zawsze rany.
Zawsze.
Patrząc na siebie, koimy nasze myśli. Synchronizacja.
Ta chwila jest bardzo długa, nawet wtedy, kiedy trwa kilka sekund.
Najdłuższe momenty życia.
Najszlachetniejsza niepewność zaufania.
Kiedy opuszcza mnie strach, a w jego oczach
widzę już błogość
Spowodowaną moim spokojnym spojrzeniem....
Wymierzam mu ostry policzek!
Mocny, niehumanitarny.....
Tylko po to, żeby czuł do mnie respekt, tak jak ja do niego...
Jest mi potem źle, cierpi moja dusza, moje ciało.
Jak mogłam, tak podle..
Odchodzę wolna od strachu, jego zdania, bytu...zostawiam go samego
I wracam po chwili, patrzę jak śpi, jak oddycha
spokojnie i lekko...
I czekam, kiedy się obudzi, pełna tęsknoty
Nasze oddanie jest opętaniem
Nie mam innego określenia
Te jest najtrafniejsze z trafionych.......
Zaiste to TABU
coś
ze mnie....
Nu
|